„Jej portret” Ani H. Niemczynow to najnowsza książka autorki, która premierę miała 30 stycznia. Książkę przeczytałam zaraz po premierze, lecz z recenzją przychodzę dopiero dziś. Ta powieść, to jedna z tych, które długo siedzą w głowie powodując ciągły natłok myśli i refleksji.
Dlaczego?
Trudno znaleźć jednoznaczne wyjaśnienie… Ale postaram się nieco przybliżyć Wam dlaczego akurat we mnie wzbudziła ona głęboki odbiór.
(...)
To nie przypadek, że się spotkaliśmy. Być może świat oddał nam kilka zaległych godzin, tych, które w przeszłości nam zabrano.
(…) Spóźniliśmy się z tą miłością o…jakieś dwadzieścia lat.
Dziś jestem mężatką.
Do wczoraj myślałam, że szczęśliwą.
Dziś już nie wiem, co mam myśleć… Maja Preis jest spełnioną kobietą. Odniosła zawodowy sukces, ma wspaniałą rodzinę i piękny dom. W pogoni za inspiracją, znudzona życiem, wyrusza w samotną podróż. Nieoczekiwanie spotyka miłość sprzed lat. Odżywają dawne wspomnienia i tęsknota za wyidealizowanym uczuciem. Maja staje przed trudnym wyborem. Jej serce rozpada się na milion kawałków, które próbuje pozbierać, aż w końcu nie ma już odwrotu… Naprawdę jaka jesteś nie wie nikt Bo tego nie wiesz nawet sama Ty… Czytając "Jej portret" niejednokrotnie miałam przemożną chęć potrząsnąć główną bohaterką – Mają. Jej egoistyczna postawa wywoływała we mnie złość i nieodparty bunt wobec jej poczynań. Nie potrafiłam zrozumieć jej uporu i konsekwentnego dążenia do rozpadu rodziny. Myślałam bowiem o tym, że ma tak wiele, a wcale tego nie docenia. Szła w ramiona Daniela niczym ćma do światła, czym straciła w moich oczach bardzo dużo.
W tym samym czasie mocno kibicowałam jej mężowi Marcelowi oraz ich dzieciom, którzy w moim odczuciu z ogromną cierpliwością, a nawet dojrzałością radzili sobie w zaistniałej sytuacji.
Wszystko do czasu...
„Jej porter” Ani H. Niemczynow to nie jest tyko historia ludzi, którzy w którymś momencie się pogubili i trudno im było wrócić na ten właściwy tor. To również niesamowity portret pejzażu emocjonalnego malującego codzienność milionów ludzi na całym świecie.
Jak często myślimy, że jeśli coś zostało nam dane, to nikt nie ma prawa nam tego odebrać? Jak często mylimy miłość z przyzwyczajeniem albo pożądaniem?
Jak często wychodzimy z założenia, że wystarczą prezenty, miłe słowa, aby załagodzić sprzeczkę, bądź nasze zaniedbanie?
Czy słowa mogą wystarczyć, by naprawić błędy?
Czy miłość naprawdę jest najważniejsza w życiu?
Miłość to naprawdę piękne, budujące i ożywcze uczucie. Zbyt często w gonitwie codzienności zapominamy, że trzeba o to uczucie zawsze dbać, niezależnie od tego, ile lat z kimś jesteśmy, ile mamy dzieci, jaki mamy dom. To uczucie, która zawsze trzeba pielęgnować.
Jest takie stare powiedzenie (znam jeszcze z czasów kiedy prowadziłam szkolne pamiętniki) - „Miłość jest jak kwiat, który trzeba stale podlewać, by żył”.
Wiele w życiu przeżyłam i dziś wiem, że nie jest to jedynie banał przepisywany z zeszytu do zeszytu, z kartki na kartkę.
Dziś wiem, że miłość to najwyższe uczucie, któremu trzeba być wiernym i o które trzeba walczyć ze wszystkich sił, w przeciwnym razie można ją stracić.
Teraz wiem, że nie zawiniła jedynie Majka. Zrozumiałam, że winny był również Marcel. Jego bierna postawa poprowadziła jego żonę na złe tory. Bo w miłości nie chodzi o piękny obraz całokształtu, który jest widoczny dla innych. Chodzi o to, by dawać sobie nawzajem to co mamy w sercu. Kiedy jedna osoba dopuści się grzechu zaniechania i przyjmie za pewnik, że to, co ma zawsze będzie jego, może sprawić, że obudzi się z ręką w przysłowiowym nocniku.
Tak też było z małżeństwem Majki i Marcela. Zabrakło obustronnej chęci podlewania.
Dopiero kiedy dotarło do mnie, że sama przeżyłam coś takiego (chociaż w nieco innym wymiarze), zdałam sobie sprawę z tego, że miłość nie jest nam dana raz na zawsze, ale zawsze mamy szansę, na to, by naprawić swoje błędy. Pod warunkiem, że jesteśmy gotowi je przyjąć do własnej świadomości i chcemy je naprawić. Człowiek dojrzały emocjonalnie jest w stanie naprawić każdy poczyniony przez siebie błąd i naprawić wszystko.
Ania H. Niemczynow w powieści „Jej portret” nie raczy nas historią kobiety, która rzuca się w wir romansu z czystego egoizmu, nie mówi, o mężczyźnie, który jest ideałem, a żona go zostawiła dla innego faceta bez powodu. O nie!
Historia stworzona przez autorkę, choć pozornie jest prosta i do przewidzenia, wcale taka nie jest. Żeby to zrozumieć należy szerzej otworzyć oczy i zobaczyć, że autorka napisała historię o tym, jak dbać o miłość. Jak nie dopuścić do jej utraty.
Sądzę, że Ania – poprzez wykreowaną fabułę chciała nam pokazać, że świat jest pełen pokus, chwil zapomnienia, a my ludzie zbyt często opieramy swoją egzystencję na pozorach. Nie widzimy, zbyt mało czujemy, niezbyt dużo rozumiemy.
Jednak nie jest nigdy za późno dla nas. Nie jest nigdy za późno na to, by poznać samego siebie i uświadomić sobie, że to nie mieć, a być - jest najwyższą wartością w życiu człowieka.
„Jej portret” to historia także o tym, że w związku trzeba zawsze stać do siebie plecami. Nie twarzą w twarz – jak sądzimy. Ale plecami do siebie – by zawsze jedno chroniło drugie. Tylko wtedy będziemy w stanie obronić siebie nawzajem przed zagrożeniami z zewnątrz i tylko wtedy nie stracimy z oczu tego co najważniejsze w życiu.
„Jej portret” to też przestroga przed tym, byśmy nie wchodzili z butami w życie innych ludzi. Nie oceniajmy, nie szafujmy wyrokami, bo o innych tak naprawdę nie wiemy nic.
Znamy pozory, a te potrafią być złudne i ulotne jak poranna mgła. Nie żyjmy życiem innych, sąsiadów, przyjaciół, znajomych, bo nigdy nie będziemy chodzić w ich butach, ale też nigdy nie wiem czym obdaruje nas los i jak my sami wówczas się zachowamy.
Uwielbiam powieści Ani H. Niemczynow – nie za dobrze dobrane słowa, nie za poprawność literacką, ani też za barwne tworzenie obrazów.
Uwielbiam jej powieści za niesamowitą głębię, jaką mają.
Trzeba posiadać w sobie wiele pokory i mądrości, by posługując się banalnym obrazem -przekazać nim ogromnie skomplikowane sedno człowieczeństwa.
Dziękuję Ci Aniu – za to!
A ja wciąż uczę się pokory...i bycia, tak po prostu, dla siebie i dla Niego.
Dziękuję również Wydawnictwu Filia za egzemplarz do recenzji i jednocześnie przepraszam, za ostatnie opóźnienia w ukazywaniu się moich opinii.
„Jej portret” to bardzo życiowa, mądra, wartościowa, poruszająca i emocjonująca historia pełna ludzkich dramatów i niespodziewanych zwrotów akcji. To powieść o prozie życia, codzienności, rutynie, troskach, zmartwieniach, braku zrozumienia, wyborach i małżeństwie. Poruszane są w niej ważne tematy i problemy. Bohaterowie są świetnie wykreowani i wraz z nimi przeżywałam całą gamę uczuć. A to co zrobiła autorka na samym końcu,
(...)
no po prostu wbiło mnie w fotel. Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Książka pochłonęła mnie całkowicie, daje do myślenia i skłania do refleksji nad tym, co posiadamy i jak często tego nie doceniamy. Gorąco polecam.❤️😊
Dlaczego?
Trudno znaleźć jednoznaczne wyjaśnienie… Ale postaram się nieco przybliżyć Wam dlaczego akurat we mnie wzbudziła ona głęboki odbiór. (...)
To nie przypadek, że się spotkaliśmy. Być może świat oddał nam kilka zaległych godzin, tych, które w przeszłości nam zabrano.
(…) Spóźniliśmy się z tą miłością o…jakieś dwadzieścia lat.
Dziś jestem mężatką.
Do wczoraj myślałam, że szczęśliwą.
Dziś już nie wiem, co mam myśleć… Maja Preis jest spełnioną kobietą. Odniosła zawodowy sukces, ma wspaniałą rodzinę i piękny dom. W pogoni za inspiracją, znudzona życiem, wyrusza w samotną podróż. Nieoczekiwanie spotyka miłość sprzed lat. Odżywają dawne wspomnienia i tęsknota za wyidealizowanym uczuciem. Maja staje przed trudnym wyborem. Jej serce rozpada się na milion kawałków, które próbuje pozbierać, aż w końcu nie ma już odwrotu… Naprawdę jaka jesteś nie wie nikt Bo tego nie wiesz nawet sama Ty… Czytając "Jej portret" niejednokrotnie miałam przemożną chęć potrząsnąć główną bohaterką – Mają. Jej egoistyczna postawa wywoływała we mnie złość i nieodparty bunt wobec jej poczynań. Nie potrafiłam zrozumieć jej uporu i konsekwentnego dążenia do rozpadu rodziny. Myślałam bowiem o tym, że ma tak wiele, a wcale tego nie docenia. Szła w ramiona Daniela niczym ćma do światła, czym straciła w moich oczach bardzo dużo.
W tym samym czasie mocno kibicowałam jej mężowi Marcelowi oraz ich dzieciom, którzy w moim odczuciu z ogromną cierpliwością, a nawet dojrzałością radzili sobie w zaistniałej sytuacji.
Wszystko do czasu...
„Jej porter” Ani H. Niemczynow to nie jest tyko historia ludzi, którzy w którymś momencie się pogubili i trudno im było wrócić na ten właściwy tor. To również niesamowity portret pejzażu emocjonalnego malującego codzienność milionów ludzi na całym świecie.
Jak często myślimy, że jeśli coś zostało nam dane, to nikt nie ma prawa nam tego odebrać? Jak często mylimy miłość z przyzwyczajeniem albo pożądaniem?
Jak często wychodzimy z założenia, że wystarczą prezenty, miłe słowa, aby załagodzić sprzeczkę, bądź nasze zaniedbanie?
Czy słowa mogą wystarczyć, by naprawić błędy?
Czy miłość naprawdę jest najważniejsza w życiu?
Miłość to naprawdę piękne, budujące i ożywcze uczucie. Zbyt często w gonitwie codzienności zapominamy, że trzeba o to uczucie zawsze dbać, niezależnie od tego, ile lat z kimś jesteśmy, ile mamy dzieci, jaki mamy dom. To uczucie, która zawsze trzeba pielęgnować.
Jest takie stare powiedzenie (znam jeszcze z czasów kiedy prowadziłam szkolne pamiętniki) - „Miłość jest jak kwiat, który trzeba stale podlewać, by żył”.
Wiele w życiu przeżyłam i dziś wiem, że nie jest to jedynie banał przepisywany z zeszytu do zeszytu, z kartki na kartkę.
Dziś wiem, że miłość to najwyższe uczucie, któremu trzeba być wiernym i o które trzeba walczyć ze wszystkich sił, w przeciwnym razie można ją stracić.
Teraz wiem, że nie zawiniła jedynie Majka. Zrozumiałam, że winny był również Marcel. Jego bierna postawa poprowadziła jego żonę na złe tory. Bo w miłości nie chodzi o piękny obraz całokształtu, który jest widoczny dla innych. Chodzi o to, by dawać sobie nawzajem to co mamy w sercu. Kiedy jedna osoba dopuści się grzechu zaniechania i przyjmie za pewnik, że to, co ma zawsze będzie jego, może sprawić, że obudzi się z ręką w przysłowiowym nocniku.
Tak też było z małżeństwem Majki i Marcela. Zabrakło obustronnej chęci podlewania.
Dopiero kiedy dotarło do mnie, że sama przeżyłam coś takiego (chociaż w nieco innym wymiarze), zdałam sobie sprawę z tego, że miłość nie jest nam dana raz na zawsze, ale zawsze mamy szansę, na to, by naprawić swoje błędy. Pod warunkiem, że jesteśmy gotowi je przyjąć do własnej świadomości i chcemy je naprawić. Człowiek dojrzały emocjonalnie jest w stanie naprawić każdy poczyniony przez siebie błąd i naprawić wszystko.
Ania H. Niemczynow w powieści „Jej portret” nie raczy nas historią kobiety, która rzuca się w wir romansu z czystego egoizmu, nie mówi, o mężczyźnie, który jest ideałem, a żona go zostawiła dla innego faceta bez powodu. O nie!
Historia stworzona przez autorkę, choć pozornie jest prosta i do przewidzenia, wcale taka nie jest. Żeby to zrozumieć należy szerzej otworzyć oczy i zobaczyć, że autorka napisała historię o tym, jak dbać o miłość. Jak nie dopuścić do jej utraty.
Sądzę, że Ania – poprzez wykreowaną fabułę chciała nam pokazać, że świat jest pełen pokus, chwil zapomnienia, a my ludzie zbyt często opieramy swoją egzystencję na pozorach. Nie widzimy, zbyt mało czujemy, niezbyt dużo rozumiemy.
Jednak nie jest nigdy za późno dla nas. Nie jest nigdy za późno na to, by poznać samego siebie i uświadomić sobie, że to nie mieć, a być - jest najwyższą wartością w życiu człowieka.
„Jej portret” to historia także o tym, że w związku trzeba zawsze stać do siebie plecami. Nie twarzą w twarz – jak sądzimy. Ale plecami do siebie – by zawsze jedno chroniło drugie. Tylko wtedy będziemy w stanie obronić siebie nawzajem przed zagrożeniami z zewnątrz i tylko wtedy nie stracimy z oczu tego co najważniejsze w życiu.
„Jej portret” to też przestroga przed tym, byśmy nie wchodzili z butami w życie innych ludzi. Nie oceniajmy, nie szafujmy wyrokami, bo o innych tak naprawdę nie wiemy nic.
Znamy pozory, a te potrafią być złudne i ulotne jak poranna mgła. Nie żyjmy życiem innych, sąsiadów, przyjaciół, znajomych, bo nigdy nie będziemy chodzić w ich butach, ale też nigdy nie wiem czym obdaruje nas los i jak my sami wówczas się zachowamy.
Uwielbiam powieści Ani H. Niemczynow – nie za dobrze dobrane słowa, nie za poprawność literacką, ani też za barwne tworzenie obrazów.
Uwielbiam jej powieści za niesamowitą głębię, jaką mają.
Trzeba posiadać w sobie wiele pokory i mądrości, by posługując się banalnym obrazem -przekazać nim ogromnie skomplikowane sedno człowieczeństwa.
Dziękuję Ci Aniu – za to!
A ja wciąż uczę się pokory...i bycia, tak po prostu, dla siebie i dla Niego.
Dziękuję również Wydawnictwu Filia za egzemplarz do recenzji i jednocześnie przepraszam, za ostatnie opóźnienia w ukazywaniu się moich opinii.
Ta książka jest czytana jednym tchem.