á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Historia ta sprawiła, że odczułem współczucie dla tejże wielodzietnej dwunastoosobowej rodziny. Trudnościami rodzinnymi były pasma nieszczęść i cierpień związane ,ze skutkami choroby oraz wychowanie w dysfunkcyjnej rodzinie. (...) Nie chcę tutaj uniewinniać złego czynu jednego z braci-Briana w jego krótkim epizodzie życia oraz innych koszmarnych tajemnic rodzinnych.
Wyniszczające dla ich życia ,były nie tylko uboczne skutki farmakoterapii ale i przypadłość na którą chorowali. Burzliwe lata 60-te w których żyła rodzina, były nie łatwe do sprostania dla osób z zaburzeniami psychicznymi ,często jak mi wiadomo ,spotykającymi się z odrzuceniem w kontaktach społecznych.
Książka momentami może przytłaczać ,ze względu na tematykę ,dlatego robiłem dłuższe przerwy z powodu negatywnych emocji.
Jeszcze jednym negatywnym mankamentem książki ,były według mnie, mało rozbudowane analizy przebiegów schizofrenii jak wiem z psychiatrii ,różniących się historii przypadków choroby.
Całość publikacji ma bogatą wartość pod względem zagadnień z medycznego punktu widzenia, psychiatrii ,neurologii ,genetyki ,a nawet socjologii.
Ogółem fabuła wnikliwie angażuje uwagę czytelnika co wydaje się dziełem godnym polecenia.
Robert Kolker opisał losy rodziny, gdzie od zawsze działo się źle, ale początkowo przymykano oczy na wszelkie odstępstwa od normy. Przemoc była tłumaczona, emocje trywializowane, a pierwsze objawy choroby ignorowane. Od dziecka chłopcy sprawiali problemy, podczas gdy dziewczynki miały być ciche i pomocne, a choć brzmi to jak typowy objaw patriarchatu drugiej połowy XX wieku, to w tym przypadku przyniosło jedynie więcej cierpienia. Wiedza odnośnie psychiatrii nie była na tyle rozwinięta, by przynieść Galvinom pomoc, a wraz z chorymi na schizofrenię synami, chorowała cała rodzina.
Gdyby Robert Kolker skupił się jedynie na niecodziennym przypadku schizofrenii, gdzie aż tyle osób w jednej rodzinie na nią cierpi; gdyby Robert Kolker skupił się jedynie na rozpadzie umiarkowanie szczęśliwej rodziny — obraz ten nie byłby pełen. Tymczasem „W ciemnej dolinie“ to również zapis ewolucji psychiatrii i psychoterapii w XX wieku. Źródło wiedzy odnośnie zmian, jakie zachodziły, a do których między innymi Galvinowie się przyczynili.
I wszystko byłoby wspaniale, gdyby książka ta nie była przykładem tego, jak nadmiar informacji zaburza dobry reportaż. Autor ewidentnie nie potrafił wybrać wagi faktów — kolejne teorie odnośnie zdrowia psychicznego czy funkcjonowania mózgu zajmują tyle samo miejsca co opis wyposażenia domu — co wydłuża tekst i miesza. W dodatku zdecydował się na fabularyzowanie, czego akurat ja w literaturze faktu nie lubię. Nie mniej trudno mi sobie wyobrazić, by ktoś poza Robertem Kolkerem pokusił się (dawniej, teraz, w przyszłości) o tak wnikliwe przedstawienie rodziny Galvinów czy ewolucji badań nad schizofrenią. Aż nie sposób nie docenić tej książki.
przekł. Jan Dzierzgowski